Moje sprzęty Apple po latach
16 Sierpnia 2020
Obecny post jest lekko nieaktualny - Della sprzedałem, bo miał liczne problemy z baterią, touchpadem, supportem Linuksa oraz samym w sobie wykonaniem a Apple z M1 nie jest już aż takie okropne. Chociaż nadal "fakapy" z tymi komputerami i tak wychodzą :^)
Witam wszystkich serdecznie w nowym poście. Dziś stwierdziłem, że zrobię hybrydę filmika i postu na blogu. Bowiem to, co będzie na blogu zapisane - będzie też wypowiedziane w filmiku. Co prawda wszystko ładnie udekoruję w dodatkowy montaż lub nawet improwizacje (na których w zasadzie się opiera głównie mój kanał), by wszystko było bardziej dopasowane do standardów pasujących do realiów na Youtube. O czym dziś będziemy mówić? O bardzo ciekawym i mocno kontrowersyjnym temacie, czyli o sprzętach apple.
O moich sprzętach Apple po latach. Niby kogo to obchodzi… no, ale mam wyjątkowo dużo do powiedzenia. Szczególnie, że już ich nie używam. Co prawda, zrobiłem sobie tydzień z Apple, by sobie wszystko przypomnieć, lecz już powróciłem do swoich obecnych sprzętów... A właściwie do Della, bo iPhone został, gdyż w Motoroli dupnął mi mikrofon. Ale... Nie owijajmy już w bawełnę - zaczynajmy!
Mój background historyczny - niespełniony fan Apple
Od niemal 2008 marzyłem o sprzęcie Apple na co dzień. To było coś innego, coś wywołujące ataki kreatywności, coś bardzo stabilnego, bezproblemowego - coś kompletnie odmiennego od Windowsa i coś, czym Linux mógłby być, jakby nie był aż tak “wolny”. Wszystko wydawało mi się niesamowicie piękne, wspaniałe. Nie widziałem wad. Niestety sprzętu nie miałem. Nie miałem jak go sprawdzić, jak zobaczyć, jak podotykać. A gdy już zobaczyłem go w sklepie - był przedstawiony w iSpocie Warszawskim wspaniale, ładnie oświetlony, wszędzie czyściutko.
Po roku kupiłem sobie
iPoda Nano 5G. Był to mocno niezawodny odtwarzacz, który posiadał wiele ciekawostek, których nigdy nie doświadczyłem na odtwarzaczach przenośnych MP3. Zrobił na mnie ogromne wrażenie tym, iż potrafił odtwarzać utwory bez przerw pomiędzy nimi. Co przydawało się w albumach koncepcyjnych jak np. Pink Floyd - The Dark Side of the Moon. Dodatkowo interfejs był ciekawy, sposób wrzucania utworów inny. Wszystko było unikatowe, nowe, ładne i przyjemne. Na czym polegał problem? Na tym, że nie stać było mnie na Apple. Ledwo co kupiliśmy Sony Vaio wcześniej (choć miałem ogromne wahania pomiędzy Vaio a Macbookiem - jednakże dobrze wybrałem. Czemu? O tym lekko później).
Podsumowując - byłem mocno niespełnionym fanem Apple. Nigdy nie mogłem go mieć. Uwielbiałem go, choć mogłem go posmyrać jedynie poprzez pryzmat sklepu, w spełniał on rolę pięknie wystawionej, komputerowej biżuterii. Nie mogłem nic poważnego sprawdzić. Aczkolwiek mogłem zobaczyć co i jak. Po wielu latach stwierdziłem, iż trzeba to zmienić. Nie mogłem wiecznie siedzieć i tego nie mieć na co dzień. Pojawiła się okazja na kupienie tanio
iPhone SE z 128gb. Taniej niemal o 600zł. Pif Paf i jest. Nareszcie zastąpię wysłużonego Samsunga Galaxy S3 czymś ze stajni Apple. Rok później kupiony został
Macbook Air, jednakże używany - i z nim też była masa przygód. Od niego zaczniemy.
Macbook Air mid 2012
Zdziwiłem się. Macbook Air. i7 (3rd Gen), 8GB Ramu, 256GB SSD. W grudniu 2017 zobaczyć taki komputer… hohohoh… Całość jeszcze była świeża. Mój główny stacjonarny komputer nadal opierał się na
Pentium G3420 oraz 8GB, na budżetowej płycie Gigabyte. Ten Macbook miał większą wydajność niż moja ówczesna stacjonara. Był to również pierwszy kupiony komputer bezpośrednio “z odbiorem osobistym”. Odebrałem go od miłego pana w ładnej kawiarni w Warszawie Powiśle. Komputer okazał się lekko wadliwy. Miał nieoryginalną baterię, co spowodowało to, iż komputer jej nie wykrywał. A jak Macbook Air nie ma baterii - przykręca procesor do trybu “awaryjnego” - czyli max 1GHz. Laptop na początek strasznie mi zamulał i nie wiedziałem czemu. Dopiero
Intel Power Gadget powiedział prawdę o problemie. Po paru serwisach - znalazłem ten jeden, gdzie zostało to naprawione. Do teraz polecam
iMad wszystkim. Sam laptop przez 2018 i większą część 2019 roku był świetny. A potem…
A potem pojawiła się Catalina i stał się jeden wielki ch*j
Nie jestem fanem wydania MacOS 10.15. Być może jest to jedna z największych porażek Appla. Nie chodzi tym razem o samą stabilność, bo ona jest dobra. Problem polega na tym, iż
MacOS utracił dostęp do wszystkich programów 32 bitowych. Komputer stał się dużo mniej użyteczny. Kompatybilność wsteczna poziom minus milion. Mac przestał być uniwersalnym narzędziem pracy zastępującym Linuksa oraz Windowsa. Stał się zamkniętym ogrodem, gdzie można używać tylko pobłogosławione programy, w pobłogosławiony sposób… Oczywiście przesadzam, ale nie było mowy o uruchomieniu rzadkiego programu, który został stworzony w 2009 roku i nigdy nie został zaktualizowany, nie było mowy o uruchomieniu śmiesznej Windowsowej gierki poprzez Wine a dodatkowo zabezpieczenia sprawiły, że rzeczy takie jak programy napisane w Javie i korzystające z kluczy fizycznych (pozdrawiam Szafir) były praktycznie nieużywalne. Nie mówiąc już o tym, iż wiele elementów pod maską systemu nie została od lat aktualizowana i zamiast np. zaktualizować tego biednego OpenGL, to został on porzucony. Fajnie. A safari utraciło dostęp do wtyczek zastępując je dodatkami, które są bardzo ograniczone i w większości przypadków też płatne. I nie, nie ma do teraz ublocka origin.
Sam laptop jednak został laptopem takim, jakim był. Aktualizacja firmware sprawiła, iż lekko komputer ma lekko wyższe temperatury, ale to nie jest aż tak wielki problem. Szczególnie, iż wcześniej jakoś szczególnie niskich nie miał. A podczas renderowania to było niemal idealnie 100 stopni cały czas. Macbook na intelu ma tą zaletę, że jest też PCtem. Jesteśmy w stanie zainstalować oficjalnie na nim Windows 10. Nieoficjalnie jesteśmy w stanie z nim zrobić wszystko, na co pozwala architektura x64 - rozpoczynając od Debiana, kończąc na NetBSD, gdyż why not. Sam Linux nie jest głupią opcją, szczególnie patrząc na to, jak bardzo zmniejszyła się biblioteka oprogramowania po porzuceniu 32 bitowych programów. Tylko trzeba sobie zadać jedno zaj*biście ważne pytanie -
po co kupiliśmy tego maka za tyle kasy, skoro mamy na nim instalować Linuksa lub Windowsa?
Jeżeli chcemy używać Maka do czegoś więcej niż parę makowych programów, przeglądarka i ewentualnie Office / Final Cut Pro (lub iMovie) lub Logic Pro - czyli mamy WYRAŹNY powód, dla którego chcemy kupić ten sprzęt - Kupujmy nowego Maka lub “prawie nowego”. Jeżeli chcemy mieć maszynkę do zabawy, tani “daily driver” - kupno używanego maka to pomysł, który może być szybko zgaszony przez samego producenta. Teoretycznie mógłbym sobie dupnąć teraz Mojave i zostać na nim do końca. Ale po wydaniu Mac OS 11.0 Big S*ur jest to pewne, iż z biegiem lat coraz więcej aplikacji przestanie działać. Na początek Applowe aplikacje przestaną być aktualizowane, następnie aplikacje do gier typu Steam, potem aplikacje profesjonalne od Adobe lub Blackmagic design. Ostatecznie przestaną być wspierane przeglądarki, bo MacOS 11.1 i 11.2 porzuci znów jakieś ważne biblioteki. Ten mak skończył się za szybko.
Mój Macbook 2012 w 2020
Jest ok. Jest tylko ok. W 2017 roku za ten sprzęt zapłaciłem 2,5 tysiąca złotych a obecnie jest tylko ok. Jak na standardy applowskie - jest to bardzo mało. Jak na standardy komputerowe - bardzo dużo. Sam komputer radzi sobie dobrze, ale kosztem temperatur wysokości 80 stopni na sensorze diode (jest to sensor temperatury rdzenia procesora). Ośmioletni komputer grzejący się do tego stopnia to nic dobrego. W Apple to standardowa sprawa, ale na dłuższą metę może to prowadzić do uszkodzeń lutów procesora (laptop ma przylutowany procesor). Sam system często gubi klatki animacji, często nie scrolluje płynnie contentu a przy odtwarzaniu filmów na YT z przeglądarki innej niż Safari - procek niebezpiecznie zbliża się temperaturą do 100 stopni. Konsumpcja treści jest też ok. Ekran się mocno zestarzał, bo jest to bardzo dobre, ale nadal, TFT oraz rozdzielczość 1440x900. MacOS ma świetne skalowanie, ale niestety z wydaniem Mojave i Cataliny, Apple kompletnie zepsuło renderowanie czcionek na ekranach o niskim zagęszczeniu pikseli.
Nigdy w życiu nie wyobrażałem sobie, że to powiem, ale… Windows lepiej renderuje czcionki niż MacOS. Smutne i prawdziwe.
Pod koniec 2019 roku kupiłem sobie
Della Latitude E7470. Też z i7, tym razem szóstej generacji, nie trzeciej. Dodatkowo 16GB ramu i 512GB SSD NVME. Komputer lata i porównując do laptopów Della, które wychodzą w wysokich konfiguracjach w 2020 roku - zauważalna (nie w benchmarkach) prędkość komputera jest praktycznie taka sama. Aczkolwiek jest to legendarne porównywanie PC do Maca - nie ma ono sensu. Mac to jest inny świat. Inna kultura. To fakt. Jednakże uważam, że aby był sens kupowania Maca, trzeba mieć konkretny cel.
Obecnie tego Della nie posiadam już. Oprogramowanie i wykonanie tego Della to tragedia. Ciągłe babole z touchpadem, bardzo słabe wsparcie Linucha, rozpadająca się obudowa, okropna bateria i wiele innych.
Marzysz o komputerze od Apple? Chcesz się stać członkiem subkultury użytkowników Maka? Interesujesz się historią tych komputerów? Jesteś zainteresowany potencjalnym rozwojem audio wizualnym i w przyszłości kupieniem profesjonalnych programów od Apple? Jesteś gotowy na poświęcenia, związane z brakiem oprogramowania? Masz iPada lub konsole, na których grasz? Nie wiążesz ze swoim makiem planów zrobienia z niego centrum multimedialnego? Doskonale! Kupuj Maca. Pod warunkiem, że serio to będzie bodziec do rozwoju. Jego design, layout systemu, brak barier w kwestiach kreacji może Ci w tym pomóc!
Ja taki byłem. I kupiłem. I żałuję. Żałuję, że ten komputer tak szybko się skończył. Żałuję, że nie kupiłem go wtedy, kiedy jeszcze żył Steve Jobs. Obecnie byłem świadkiem ciągłych “user hostile” decyzji. Jedna po drugiej wkładały mi nóż w plecy i wbijały gwóźdź do trumny mojego Macbooka. Czemu żałuję? Bowiem wydałem na niego za dużo, ale za mało, by był to profesjonalny sprzęt do pracy i dobry daily driver do domu. Mogłem kupić Macbooka pro 2015 za 5k i cieszyć się latami jego działaniem (o ile by się nie zepsuł, bo w nim pojawiały się słynne problemy z psującym się touchpadem). Wydałem na niego za mało, ale za dużo, by cieszyć się tanim Apple. Mogłem kupić coś tańszego jak Macbook Pro 2011 i bawić się za 900zł możliwościami (jeszcze wspieranego w tamtym okresie) Macbooka z pojęciem, że mam nareszcie sprzęt Apple, a zarazem przebijać się przez granice możliwości danego sprzętu (na tym w zasadzie polega kanał Piteusza i seria Mój Stary Komputer) bez smutku, że wydałem tak dużo, a “jest to już stary sprzęt”.
Podsumowując - tak, nadal daje rade ten sprzęt. Wymieniłem go jednak, bo chciałem go zachować. Doskonale wiem, że on padnie, tylko nie wiadomo, kiedy. Komputer ma nową pastę Thermal Grizzly oraz cały kurz został wyciągnięty z coolera. Zainstalowalem mu program
Turbo Boost Switcher, który uniemożliwia przekroczenie bazowego taktowania procesora wynoszącego 2.0GHz i od razu komp kulturalniej pracuje. Co prawda teraz wszystko klatkuje jak jakiś Turion, ale nie grzeje się. Jest w stanie oglądać YT oraz inne video plejery w 720p (po co więcej, skoro matryca ma 900p). Nie pogramy praktycznie w nic, bo 80% gier na catalinie przestało działać (porzucony OpenGL i porzucone programy 32 bitowe). Komputer już nie nadaje się do montowania wideo - iMovie renderuje filmik 15sto minutowy w 720p i niskiej jakości w ponad 40 minut. Gimp muli strasznie, ale w innych natywnych programach do edycji zdjęć jak Affinity Photo lub Pixelmator da radę. Napiszemy też dokument w Wordzie. Zedytujemy stronę poprzez BBEdit a potem poprzez Forklift wrzucimy na serwer. Zalogujemy się natywnie poprzez SSH na swojego dedyka. Niestety z powodu braku portów w Macbooku Air - nie będziemy w stanie wykorzystywać go jako przenośne urządzenie do konfiguracji serwerów lub routerów - przez co dla admina może to być średni sprzęt (choć znam jednego admina, który posiada Aira 2018 z dwoma USB-C i konfiguruje poprzez dongla).
Wykorzystuję teraz tego Macbooka do eksperymentowania z programami, by lepiej pomagać kilentom z Makami w pracy. Dodatkowo mam do niego sentyment, bo to przecież mój pierwszy mak. Czy ostatni? Nie wiadomo. Miejmy nadzieję, iż obecna sytuacja na świecie spowoduje, że Timowi Cookowi zacznie się palić tyłek i sprawi, że nowe Macbooki przestaną być jednorazówkami. Nowy Mac Pro to krok w dobrym kierunku. Nowy iMac 2020 nadal ma wymienny ram. Wymienny ram, wymienny dysk i wymienna bateria bez niszczenia palmrestu (bo baterie od Maca Pro 2012 retina są przyklejone do palmrestu) to są jedyne rzeczy, które sprawią, iż będę znów klientem tej firmy.
Czy polecam jednak kupno Macbooka Air w cenie do 2,5k?
Nie. Jak chcesz do zabawy maca, kup sobie Macbooka Pro 2012 bez retiny lub Maca Mini 2012. Jak chcesz poważny sprzęt Apple na dłużej, kup sobie nowego Macbooka na raty.
Telefony i tablety od Apple to zupełnie inna sprawa
Telefon iPhone to niepodważalnie jeden z największych sukcesów Apple obok iPoda. Kompletna rewolucja w oparciu o standardy, które już wcześniej istniały, lecz nie były w tak przystępny sposób wykorzystywane. W porównaniu do Maców, iPhony mają ogromną popularność, sklep pełny programów, gier a aplikacje nie są portami na zrobionymi na kolanie, lecz wręcz idealną wizją aplikacji przenoszoną potem na inne sprzęty (przykładowo Android, czasem też nawet na komputery). Jesteśmy w stanie pograć, jesteśmy w stanie pooglądać wideo, jesteśmy w stanie posłuchać muzyki i co ciekawe - na mobilnych sprzętach Apple jesteśmy w stanie tworzyć wideo i je edytować, tworzyć grafikę, rysować, obrabiać fotografie - a to wszystko w cenie parokrotnie niższej niż za Macbooki.
I tu jest pies pogrzebany. Ostatnie zmiany powodują, iż Apple ma zamiar zrobić z iPada zastępcę “konsumenckich laptopów” i Macbooki oraz inne desktopowe Maćki pozostawić tylko dla profesjonalistów. To ma sens. Jeszcze nie jest to tak bardzo wyraźne, jeszcze Apple się sam tłucze w swoich przekonaniach. Przykładem może być wyciek informacji o tworzeniu macbooka z jednym portem USB-C na ARM, co moim zdaniem nie ma sensu. Bo po co forsować iPada jako komputer konsumencki, skoro wychodzi inny laptop konsumencki? Nie rozumiem. Ale gdy weźmie się iPada jako następcę Macbooka i Macbooka Air - jest to całkiem ciekawa propozycja. Dodatkowo ekstremalnie szybka, energooszczędna i tańsza niż jakikolwiek komputer Apple.
Telefony od Apple to też klasa sama w sobie. Porządne wykonanie. Rozmiary telefonów odpowiadające wszystkim. Bezproblemowe działanie. Boli brak jacka, ale cena przejściówek i ich dostępność bagatelizuje problem. Ilość akcesoriów tez jest nie mała. No po prostu jest to dobry telefon ze znajomym systemem. Problemem jest jednak cena, która często dogania Macbooki. No, ale nadal można znaleźć jakiegoś iPhone 7 lub 8, w niskiej cenie. Ewentualnie używkę.
iPhone SE 2016 w 2020
Mam sobie
Ajfonka SE 128gb z 2016 roku. Jak się sprawuje w 2020? Bardzo dobrze! Prócz jednej, konkretnej rzeczy. Jest nią
bateria. Jest ona tragiczna. Nie jest to spowodowane zużyciem, lecz dziwnymi decyzjami związanymi z oprogramowaniem. Sam telefon dzwoni, smsuje, aplikacje śmigają, wideo gra, muzyka gra w bardzo dobrej jakości a jakość systemu i telefonu stoi na najwyższym poziomie. Bateria bardzo niszczy odbiór tego telefonu. Problem pojawia się i znika. Po raz pierwszy pojawił się po wydaniu iOSa 11. Bateria działała dosłownie parę godzin. Było tak źle, że aż podczas przedłużania umowy w plusie - wziąłem sobie do abonamentu na trochę Motorolę G4 Plus. Całe szczęście, po wydaniu iOS 11.1 - problem wyparował. Z systemu zniknęło 90% bugów a telefon znów stał się smol, cute and useful. Problem jednak powtórzył się przy wydaniu iOS 12. Niestety tutaj już nie zniknął po aktualizacjach. Wydanie iOSa 13 też nie pomogło.
Dopiero teraz, na iOS 13.6 - telefon znów ma w miarę ok baterię. Nie jest tak dobra, jak na początku, ale jest ok. Przy włączonym oszczędzaniu energii - jest w stanie przy większym użyciu przeżyć cały dzień. A telefon już nie zjada przy GPS całej baterii. Znów jest smol, cute and useful. W porównaniu do Maca - iPhone nie zestarzał się w ogóle (no… może tylko wygląd, ale to nie jest zła rzecz).
A czemu tak jest?
Bowiem kupiłem nowy i nie oszczędzałem aż tak (był na promocji, ale nadal był nowy). Jakbym kupił zamiast niego 5S - już dawno bym wylądował w podobnej sytuacji, co z Makiem. Patrząc na problemy z baterią - pomału Apple daje znać użytkownikom tego telefonu, iż pora wymienić sprzęt. Płacąc tak wiele za smartfon - nie powinno się tak dziać. Każdy bagatelizuje ten problem. Teoretycznie można powiedzieć “łee plebsie, nie stać Cię, to nie kupuj”. Nie do końca. Po prostu szanuję swoje pieniądze i nadmierny konsumpcjonizm doprowadzi do upadku naszej cywilizacji. Android może zostanie bez aktualizacji, ale aktualizacje działają lekko inaczej w przypadku tego systemu. Usługi google są aktualizowane dalej. Nawet jeżeli masz Androida 6, to spokojnie możesz korzystać z najnowszej wersji prawie wszystkich programów. A na iOS pojawiają się problemy już z wersją 10tą.
Podsumowanie
Zbyt wiele nawarstwionych na siebie zachowań “user hostile”. Wszystkie ceny wzrastały, naprawialność sprzętu malała, wadliwość była ogromna. Dodatkowe ukryte pstryczki w nos użytkowników starych sprzętów. Z dnia na dzień Twój sprzęt potrafi być bezużyteczną kupą złomu. Tak nie powinno się dziać. Przekalkulowałem koszta. Kupiłem della, on też miał swoje problemy. Naprawiłem je wszystkie. Kupiłem też lekko wcześniej Motorolę G7. Laguje, ale nie ma problemów z jakimkolwiek standardem i jeden dzień na baterii to jest bardzo podstawowa rzecz w przypadku tego telefonu. No… do niedawna, bo właśnie podczas nagrywania filmiku, dupnął mi mikrofon w Motoroli i wróciłem znów do iPhone… Dziwna sprawa...
Samo Apple nadal lubię. Aczkolwiek nie chcę być daily userem tego sprzętu. Stać mnie, ale po pewnym czasie prawdopodobnie byłbym sporo biedniejszy. Jeżeli taki sprzęt byś otrzymał za darmo - to nie ma bata, warto używać, naprawiać i inwestować. Masz fajny sprzęt za darmo przecież. Tutaj mogę porównać do mojego Saaba, co go też dostałem za darmo, gdyż był u nas w rodzinie od samego początku (jeżeli ktokolwiek jest zainteresowany samochodami i chciałby posłuchać o nim, to chętnie w przyszłości coś o Polskim Saabie nagram). Jeżeli nie masz żadnego laptopa a dostaniesz takiego starszego Macbooka za darmo lub za grosze - inwestuj, naprawiaj i baw się. Jeżeli masz zamiar za takie coś zapłacić 2k, to kup coś innego.
Za 2000zł, można już fajne Thinkpady, Fujitsu i Latitudy dorwać. Jeżeli potrzebujesz Apple do pracy -
nie oszczędzaj. Chytry traci dwa razy.
Z tą myślą was zostawiam. Pamiętajcie, że marka to nie wszystko a chęć pokazania klasy ponad swoje możliwości finansowe i sranie wyżej, niż się dupę ma może doprowadzić do jeszcze większej biedy. Szczególnie, gdy polityka firmy od paru na to wskazuje. Mierzcie siły na zamiary. Apple jest fajne. Ale jak chcecie się pobawić, nie inwestujcie zbyt wiele. Jak chcecie poważnie pracować - inwestujcie w nowy sprzęt, na pewno się to zwróci.
<<< Wróć do spisu postów